Maryla Rodowicz ujawniła szokujące kulisy sylwestra TVP. „Byłam bez przerwy przeganiana”
Co roku miliony widzów czekają na sylwestrowy występ Maryli Rodowicz. Choć rok wcześniej piosenkarka byłą gwiazdą wydarzenia Polsatu, tym razem zdecydowała się wziąć udział w imprezie Telewizji Polskiej. Ujawniła, że podczas koncertu nie wszystko przebiegło po jej myśli.
Maryla Rodowicz gorzko o sylwestrze Telewizji Polskiej
Krótko po niedawnej imprezie sylwestrowej Telewizji Polskiej w sieci pojawiły się plotki, że Maryla Rodowicz nie została wpuszczona na scenę, bo nie okazała dowodu osobistego ochroniarzom. Teraz wokalistka odniosła się do tych doniesień i skomentowała je w opublikowanym na Facebooku poście.
— Sylwester w Zakopanem. To prawda, że służby porządkowe nie chciały mnie wpuścić na próbę i to dwukrotnie. Nie pomogły teksty, że ja na próbę. „Dowód poproszę”, „Ale ja nie mam dowodu”, „No to pani nie wejdzie. Taki mamy prikaz”. Faktycznie, w tym roku, czyli w tamtym, porządkowi mieli takie dyrektywy, że tylko z dowodem i trzeba było być na liście — potwierdziła w pierwszej kolejności Rodowicz
Następnie gwiazda ujawniła, że za kulisami „Sylwestra z Dwójką” nie została najlepiej potraktowana. – Ja mam zwyczaj stania za kulisami w pełnej gotowości, w kostiumie co najmniej pół godz. przed wejściem na scenę. To jest dosyć uciążliwe, bo za kulisami jest mało miejsca, byłam bez przerwy przeganiana z miejsca na miejsce w dość chamski sposób. Nosz, pomyślałam sobie, po finale syknę do tego panoszącego się inspicjenta. „Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz k.., to ci przyp”..., ale zapomniałam i przypomniało mi się dopiero w hotelu – napisała wokalistka.
Co więcej, na terenie wydarzenia miały być rozmieszczone kamery i było powiedziane, że „nawet mysz się nie przeciśnie”. W praktyce okazało się inaczej. Artystka przyznała, że była wściekła się na ludzi, którzy wchodzili za kulisy, choć nie powinni się tam znaleźć.
— Mocno wkurzające były lansujące się za kulisami, w trakcie koncertu, osoby zupełnie niezwiązane z imprezą, tak zwani „krewni i znajomi królika”. Tu się przebierają półgołe tancerki, tu się przygotowują artyści do wejścia na scenę, a tu się pałętają uchachane obce ciała. A miała się nie przecisnąć nawet mysz. Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę — dodała Maryla Rodowicz.